Ogrzewanie budynków to w naszych miastach największa przyczyna smogu. Termomodernizacja i wykorzystanie możliwości geotermii to jeden ze sposobów na pozbycie się przynajmniej części tej emisji. W Holandii tego typu rozwiązania stają się coraz bardziej popularne. Domy pasywne są drogie, ale pozwalają uniknąć opłat za energię, co gwarantuje zwrot kosztów inwestycji.

Ciepło spod ziemi, zero smogu i brak opłat za prąd. Tak można przerobić 40-letni budynek
  • Modernizacja jednego mieszkania we Vlaardingen to koszt 50 tys. euro – połowę z tego można odzyskać dzięki fotowoltaice, a unika się także kosztów ogrzewania domu.
  • Największą część kosztów stanowi ocieplenie budynku.
  • W Holandii jest już 2500 budynków wykorzystujących technologię przechowywania ciepła w warstwie wodonośnej

W Holandii jest wiele budynków z lat 50-70. ubiegłego wieku. Obecnie znacznie odbiegają od wymagań stawianych budynkom pod względem efektywności energetycznej. Podobnie jak u nas budynki są więc docieplane, otrzymują nowe okna. W miejscowości Vlaardingen urząd miejski poszedł jeszcze dalej i dwa stare budynki zmienił w domy pasywne, których mieszkańcy nie muszą płacić za ogrzewanie i energię elektryczną. Mało tego, ich mieszkania mogą produkować energię na sprzedaż do sieci.


Pierwsze dwa budynki, których modernizację zamówiły władze miasta Vlaardingen w Holandii, już zostały ukończone, kolejne przechodzą metamorfozę. W przypadku pierwszych budynków przeprowadzono pełną przemianę w domy pasywne. Początkiem było zdemontowanie balkonów i docieplenie budynków polistyrenowymi panelami, sięgającymi kilkadziesiąt centymetrów poniżej poziomu gruntu. Potem balkony montuje się ponownie. Kolejne kroki to dach z paneli warstwowych i wymiana okien. W pierwszych budynkach zastosowano trzyszybowe okna, ale obecnie są już okna dwuszybowe o podobnych własnościach i w kolejnych realizacjach będą stosowane takie rozwiązania.


To znaczna różnica kosztów. Wyposażenie jednego budynku w trzyszybowe okna kosztowało 65 tys. euro. W wypadku okien dwuszybowych koszt zamknie się w 52 tys. euro – wyjaśnia Onno de Wal z przeprowadzającej modyfikacje firmy budowlanej BIK Bouw. Kolejnym elementem zmniejszenia kosztów modernizacji ma być wykorzystanie polipropylenowych paneli o większej powierzchni. W tym wypadku oszczędność ma wynikać z robocizny przy montażu – większe panele wymagają mniej pracy.

 

Polipropylen wybrano m.in. ze względu na niewielką wagę tego materiału. – Stare domy mają już słabszą konstrukcję. Zastosowanie fasady z drewna oznaczałoby zamocowanie na domu dodatkowych kilkuset kilogramów i tego chcieliśmy uniknąć – mówi Onno de Wal.

 

W wypadku przerobienia domu na pasywny bardzo ważny jest szyb dobudowany na zapleczu każdej klatki schodowej. Znalazły się w nim instalacje doprowadzające ciepło i energię elektryczną oraz bojlery na ciepłą wodę – po jednym, stupięćdziesięciolitrowym, na każde mieszkanie. Pod względem energetycznym domy są całkowicie samowystarczalne. Ciepłą wodę i ogrzewanie mieszkania zapewnia geotermia – rury układu wymiany ciepła są wkopane 175 m w ziemię. Jeden wymiennik obsługuje trzy mieszkania. Energia elektryczna pochodzi z paneli fotowoltaicznych. Na każde mieszkanie przypada ich 15 – energia z ośmiu ma zasilać instalacje budynku, a z pozostałych siedmiu ma służyć mieszkańcom.


Według zawartej z inwestorem umowy instalacja ma dostarczyć 18 kWh rocznie, a obecny poziom wykonania tego planu wskazuje, że w ciągu pierwszego roku energii dostarczymy 22 kWh. Nadwyżka niewykorzystana przez mieszkańców jest sprzedawana do sieci energetycznej – mówi Onno de Wal. Oczywiście podział zysku ma odpowiadać podziałowi przeznaczenia paneli: zysk z nadwyżki 8 paneli idzie dla administratora, a z 7 dla najemców. 


W komunalnych kamienicach, które zostały przerobione na pasywne, mieszkania mają po 55 m kw. Przed modernizacją koszty energii wynosiły 116 euro miesięcznie. Teraz najemcy płacą 75 euro, więc 41 euro zostaje najemcy. Przy czym, skoro energię dostarcza teraz sam budynek, to odbiorcą jej kosztów jest administrator, czyli w tym wypadku także inwestor modernizacji. – Poprzednio 116 euro za energię pobierały firmy energetyczne, teraz te 75 dostaje właściciel budynku, więc w 30 lat zarabia 23 tys. euro na mieszkaniu – wylicza Onno de Wal. Według niego czas zwrotu inwestycji to w tym wypadku 20-30 lat, co powoduje, że jest ona atrakcyjna bardziej dla administratora, który myśli kategoriami tak długich inwestycji, niż mieszkańca, który oczekiwałby zwrotu znacznie szybciej.


Ten dodatkowy zarobek na energii to dla najemcy jeden z finansowych powodów, aby w ogóle brać się za takie modernizacje, których wykonanie jest bardzo kosztowne. W wypadku opisywanych budynków koszty prac budowlanych to 40 tys. euro na mieszkanie, instalacyjnych - 20 tys. euro, a kolejnych 7500 euro trzeba wydać na dodatkowe opłaty związane np. z pracą architekta.


Z drugiej strony są różne rodzaje subsydiów, m.in. 7400 euro od rządu i 10 tys. euro od Climate-KIC, europejskiej instytucji promującej innowacje i działania mające na celu przejście do zeroemisyjnej gospodarki w ujęciu kołowym (circular economy). W sumie inwestorzy w tym wypadku uzyskali niemal 18,4 tys. euro. Odliczając te granty od kosztów, cena modernizacji jednego mieszkania zamknęła się w 49 176 euro. To sporo, dlatego miasto na razie zmniejszyło zakres prac przy kolejnych projektach.


Obecnie modernizowane domy dla tego samego miejskiego inwestora są już wykonywane w znacznie tańszej technologii i, jak mówi Onno de Wal, są „niemal” zeroemisyjne. Zrezygnowano z paneli słonecznych i geotermii, co spowodowało, że nie zmienia się także systemu wentylacji w budynkach, a także wykorzystuje się cieńsze panele ocieplające ściany. W pierwszych, obecnie pasywnych budynkach koszty otulenia domu polipropylenem wynosiły 40 tys. euro. W kolejnych domach już tylko 5 tys. euro.

 

Nieco inaczej budowane są jednak fasady – chcąc zachować charakter budynków, okłada się je imitacją cegły, co znacznie podnosi koszt i powoduje, że różnica cen ocieplenia między obydwoma typami modernizacji zmniejsza się do 20 tys. euro.


Fasada z imitacją cegły pozwala zachować charakter starych budynków, ale znacznie podnosi koszty.


Rezygnacja z geotermii to oszczędność kolejnych 5 tys. euro na mieszkaniu. – Te elementy można jednak stosunkowo szybko uzupełnić, jeżeli z czasem miasto zdecyduje się na przejście w stronę domów pasywnych – mówi Onno de Wal.


Przy okazji zaznacza, że mieszkanie w domu pasywnym wymaga także zmiany zachowań najemców. – Trzeba pamiętać o krótkim i niezbyt intensywnym wietrzeniu, bo ilość ciepła dostarczana przez geotermię jest mniejsza niż w wypadku kotła na węgiel czy gaz, więc nadmierne przechłodzenie mieszkania powoduje, że bardzo długo będzie się dochodzić do temperatury 21 stopni w mieszkaniu – mówi Onno de Wal.


Magazynowanie energii cieplnej w warstwie wodonośnej (ATES) pozwala zimą ogrzewać domy, a latem je chłodzić - mówi Martin Bloomendal z uniwersytetu TU Delf.


Geotermia staje się jednak w Holandii bardzo popularna, jak przekonuje Martin Bloomendal z uniwersytetu technicznego TU Delft. – Holandia zamierza zrezygnować z wykorzystywania gazu ziemnego, więc technologie geotermalne mogą być alternatywą – mówi Bloomendal. Jedną z rozwijanych technik jest magazynowanie energii cieplnej w warstwie wodonośnej (ATES). Technologia ta jest oparta na wykonywaniu dwóch odwiertów do warstwy wodonośnej i przepompowywanie między nimi wody o różnych temperaturach.


Kiedy zimą przepompowuje się cieplejszą wodę, przechodzi ona przez kaloryfery budynku i ogrzewa je, a potem chłodna jest wpompowywana w drugi, chłodniejszy obszar warstwy wodonośnej. Latem kierunek jest odwrotny i chłodna woda poprzez kaloryfery odbiera ciepło z nagrzanych budynków, „chowając je” w drugim obszarze warstwy wodonośnej. – Ten system potrzebuje przede wszystkim odpowiedniej budowy geologicznej i… pór roku – mówi Martin Bloomendal.


TU Delft przygotowało mapę Europy z oznaczeniem, gdzie różnice temperatur między porami roku i odpowiednia budowa geologiczna pozwalają na zastosowanie tych rozwiązań. Tego typu system jest przeznaczony dla dużych budynków – jest opłacalny od powierzchni 4 tys. m kw. Jak przekonuje Bloomendal, w Holandii od 2005 roku technologie ATES stały się bardzo popularne. – Na świecie jest 3000 budynków, w których wykorzystano ten system, z czego 2500 znajduje się w Holandii – mówi Martin Bloomendal.

 


źródło: wnp.pl