Tegoroczny mroźny styczeń mocno zmienił podejście Polaków do jakości powietrza. Jasne stało się, że powietrze, którym oddychamy w miesiącach zimowych naprawdę może szkodzić zdrowiu. Do budowy tej świadomości przyczyniły się kampanie społeczne, ale i duża aktywność mediów. Otwarta pozostaje dyskusja na temat środków, które Polska podejmie w walce o czyste powietrze. W miastach najskuteczniejsze wydaje się popularyzowanie ciepła sieciowego.

Smog: realny problem i wyzwanie

Trudno powiedzieć, by jakość powietrza zimą 2016/2017 drastycznie się u nas pogorszyła. O tym, że polskie miasta wiodą w niechlubnych rankingach, już od kilku lat alarmowała Europejska Agencja Środowiska (EEA). Według jej danych, w pierwszej dziesiątce europejskich miast o najgorszej jakości powietrza aż sześć to te leżące w południowej Polsce.

 

Nasz rząd dostawał z Brukseli apele i ostrzeżenia w tej sprawie już od jakiegoś czasu. Dlatego nie było dużym zaskoczeniem, gdy w grudniu 2015 r. media poinformowały, że Komisja Europejska pozywa Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE za nieprzestrzeganie unijnych przepisów dotyczących jakości powietrza. KE uznała, że zbyt wysokie stężenia pyłów zawieszonych stwarzają zagrożenie dla zdrowia publicznego. Zaalarmowała, że przez co najmniej pięć wcześniejszych lat, w tym w roku 2014, dobowe dopuszczalne wartości pyłu były stale przekraczane w 35 spośród 46 stref jakości powietrza w Polsce.

 

Szczególnie problematyczny okazał się pył zawieszony PM10 – powstająca przy spalaniu paliw mieszanka substancji organicznych i nieorganicznych. W pyle znajdują się. m.in. benzo-a-piren, metale ciężkie oraz dioksyny i furany. Pył PM 10 osadza się w układzie oddechowym i może powodować choroby serca, zaburzenia oddychania, a nawet raka. Drugą, równie mocno szkodliwą substancją, z którą mamy w Polsce problem, jest drobniejszy był PM 2,5. Również on osiada w płucach, powodując choroby górnych dróg oddechowych, astmę, alergie i nowotwory. Przy tym jest tak drobny, że może przedostawać się do krwioobiegu.


Informacje o szkodliwości substancji, jakie wdychamy zimą, przez dłuższy czas nie docierały jednak do świadomości szerszej grupy Polaków. Dopiero kampanie społeczne takie jak Krakowski Alarm Smogowy przemówiły do wyobraźni i zaczęły wzbudzać protesty. To dzięki kampaniom społecznym Polacy dowiedzieli się, że źródłem smogu jest niska emisja, czyli spalanie węgla w niskosprawnych domowych piecach. Problem byłby zapewne mniejszy, gdyby było to paliwo przyzwoitej jakości. Niestety do palenisk bardzo często trafiają muły i floty węglowe i – co najgorsze – śmieci. Dodatkowo jakość powietrza zaniżają spaliny z aut. Wszystkie te zanieczyszczenia w bezwietrzne i mroźne zimowe dni kumulują się i wiszą nad miastami.


W efekcie Financial Times na początku stycznia 2017 r. określił Warszawę stolicą europejskiego smogu. Dyskusja rozgorzała również w innych mediach. Zaczęło się gorączkowe poszukiwanie recept na walkę z zanieczyszczeniem powietrza.


W ekspresowym tempie, bo już 17 stycznia rząd przyjął plan walki ze smogiem. Zaproponowano w nim 17 postulatów takich jak przyspieszenie prac nad rozporządzeniem w sprawie wymagań dla kotłów na paliwo stałe, pilne wprowadzenie rozporządzenia w sprawie norm jakościowych dla paliw stałych, czy skupienie środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na działaniach prowadzących do jak najszybszej poprawy jakości powietrza w taki sposób. Dodatkowo rząd chce wprowadzić wymóg stopniowego podłączania do sieci ciepłowniczej budynków zlokalizowanych na terenach miejskich i podmiejskich, tam gdzie to możliwe, a nawet zaoferować niższe stawki za prąd gospodarstwom domowym, które postanowią przejść na ogrzewanie elektryczne.


Większość propozycji rządu okazała się bardzo słuszna – gorzej jeśli chodzi o realizację. Już prace nad rozporządzeniem w sprawie jakości paliw pokazały, że procedowany jest projekt przepisów uznanych wcześniej za bezskuteczne.
Do pracy ruszyły również samorządy. Zapowiedziano m.in. kontrole straży miejskiej i karanie mandatami mieszkańców, którzy palą w piecach śmieci. Kiedy smog był największy, wprowadzono darmową komunikację miejską. Rozpoczęły się prace nad zakupem masek smogowych dla policji. Każde starania są krokiem w dobrym kierunku, ale długofalowo problem mogą rozwiązać tylko kompleksowe, a nie doraźne narzędzia. W Warszawie zapowiedziano darmową komunikację miejską dla dzieci i młodzieży. To szczytna inicjatywa, jednak za kierownicami miliona aut, które każdego dnia wjeżdżają do stolicy, siedzą dorośli, a nie dzieci i młodzież.


Dużą nadzieję wzbudza np. przyjęcie po raz pierwszy w Polsce regulacji antysmogowych na poziomie całego województwa, jak stało się w Małopolsce. Już od lipca 2017 r. w nowych domach i obiektach będzie można montować tylko kotły grzewcze piątej, najnowszej generacji. Do 2023 r. mają zostać wymienione wszystkie stare piece, z wyjątkiem pieców klasy 3 i 4, dla których przewidziano 10-letni okres przejściowy. Kominki będą musiały mieć sprawność cieplną na poziomie co najmniej 80 proc. Prace nad uchwałą antysmogową rozpoczął także samorząd województwa śląskiego.


Największym wyzwaniem jak zwykle pozostają koszty. Wymiana pieców to kosztowny projekt. Można mieć również obawy, czy gospodarstwa domowe, które dotychczas spalały dużo śmieci, na skutek sankcji znajdą pieniądze na zakup wystarczającej ilości węgla i to tego lepszej jakości.


Warto podkreślać, że jednym z najskuteczniejszych sposobów eliminowania smogu jest popularyzowanie kogeneracji i ciepła sieciowego. Nawet najbardziej nowoczesny piec węglowy w domu nie osiągnie blisko 80-procentowej sprawności, z jaką ciepło i prąd wytwarzane są w elektrociepłowniach. Dodatkowo firmy energetyczne muszą przestrzegać restrykcyjnych norm emisji nie tylko pod względem pyłów, ale również tlenków siarki i azotów.


Dlatego przyłączenie każdego kolejnego budynku do sieci ciepłowniczej bezpośrednio przekłada się na ograniczenie emisji. I to właśnie takie myślenie wydaje się realnym sposobem na poprawę jakości powietrza na terenach miejskich.